Banki odrabiają giełdowe straty

GPW

Małopolski Instytut Kultury (flickr.com)

Po mocnych spadkach cen akcji banków notowanych na warszawskiej GPW, w ubiegłym tygodniu widoczne było odreagowanie. Akcjonariusze dobrze zareagowali na szansę złagodzenia konsekwencji wynikających ze spłaty kredytów walutowych.

Po tym, jak Sejm podjął decyzję o udzieleniu wsparcia dla kredytobiorców spłacających należności we frankach szwajcarskich, na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych widać było drastyczne spadki wartości papierów należących do spółek bankowych. Zgodnie z ustaleniami, banki miały pokryć aż 90% nadwyżki wynikającej z różnicy po przewalutowaniu kredytu na złotówki. Przewalutowanie ma nastąpić wskutek wzrostu wysokości kredytów powodowanego podrożeniem franka szwajcarskiego.

W połowie ubiegłego tygodnia sytuacja polskich banków uległa jednak uspokojeniu, a spółki bankowe zaczęły rosnąć. W środę 19 sierpnia praktycznie wszystkie jednostki notowane w indeksie WIG-Banki wystartowały na plusach. Getin Noble rósł aż o 6,4%. Ok. 2% nad kreską znajdowały się zarówno Millennium Bank, jak i PKO BP. Papiery mBanku drożały o ok. 1,7%. Poza tym nad kreską były też m.in. ING, który zwyżkował na poziomie 1,4%, rosnący o ok. 0,6% Bank Handlowy i należący do naszych blue chipów Pekao S.A., którego wynik podobny był do tego notowanego przez Handlowy.

Na poprawę notowań banków pozwoliła wypowiedź premier Ewy Kopacz, która zauważyła, że jeśli dokument zostanie przyjęty w wersji uchwalonej przez Sejm, to dojdzie do destabilizacji systemu bankowego. Można więc liczyć na to, że politycy zdecydują się na zmianę i banki nie będą obciążone długami swoich klientów w tak dużym stopniu, jak początkowo zapowiadano. Ze słów premier Kopacz wynikało, że dla zachowania dobrej kondycji banków, kredytobiorcy będą musieli pokryć większą część swoich długów.

Dla statystycznego Kowalskiego rzeczywiście lepszym rozwiązaniem będzie zwiększenie odpowiedzialności kredytobiorców. Nie da się ukryć, że banki obciążone ogromnymi płatnościami, musiałyby szukać zysków z innych źródeł, więc zapewne podniosłyby marże i opłaty za inne oferowane produkty i usługi. Niektórzy eksperci twierdzą, że obniżyłyby też oprocentowanie na lokatach. Wyliczono nawet, że przeciętny Polak musiałby zapłacić za kredyty we frankach ok. 130-160 zł. Banki będą bowiem odnotowywać niższe dochody, a to przełoży się na płacone przez nie, niższe podatki trafiające do budżetu. Dziurę w budżecie musieliby łatać wszyscy Polacy.