Hakerzy kontra Korea Północna

atak hakerów na Koreę

Znani już praktycznie na całym świecie hakerzy zrzeszający się w grupie Anonymous postanowili wypowiedzieć internetową wojnę Korei Północnej. Specjalnie na tę okoliczność, grupa przyjęła nazwę Anonymous Korea. Same działania otrzymały miano „Operacji Wolna Korea”. Jak stwierdzają anonimowi hakerzy, akcja jest ich odpowiedzią na groźby azjatyckiego kraju, który zapowiada atak na USA oraz Koreę Południową z wykorzystaniem broni atomowej. Anonymous chciałby doprowadzić do obalenia reżimu. Przypomnijmy, że grupa ma już na swoim koncie wiele włamań na strony rządowe oraz hakowanie danych z profili zakładanych na różnych portalach.

Hakerzy należący do grupy podkreślają, że nie mają zamiaru wplątać się w żadne rozgrywki polityczne. Jak we wszystkich poprzednich przypadkach, ich działalność ma na celu jedynie ochronę wolności obywateli zamieszkujących wszystkie kraje na świecie. Skoro Anonymous dąży do pełnej wolności w internecie, to oczywistym jest, że zależy mu także na ogólnie pojętej wolności słowa. W związku z tym, członkowie zapewniają, że postarają się pomóc w przekształceniu Korei Północnej z totalitarnego reżimu w państwo demokratyczne.

Pierwszym celem Anonymousa była koreańska strona Uriminzokkiri. Hakerzy zablokowali ją i wykradli z niej dane osobowe kilku tysięcy użytkowników. Jako, że w Korei Północnej dostęp do internetu mają wyłącznie najważniejsze persony w kraju, to można zakładać, że atak Anonymousa idealnie celował w tamtejszą elitę. Kilka dni wcześniej, hakerzy zaatakowali również rządowe konto Korei na Twitterze. Poza tym, że działania grupy hakerskiej utrudniły korzystanie z sieci mieszkańcom totalitarnego kraju, to dodatkowo mogą okazać się pomocne dla państw pozostających w konflikcie z reżimem Kim Dzong Una.

Mówi się, że zaraz po ataku Anonymousa, Korea Południowa zajęła się zabezpieczaniem i analizowaniem wykradzionych danych. Mają one być pomocne w walce z wrogim krajem, a jednocześnie, mogą umożliwić zdemaskowanie szpiegów. Okazało się bowiem, że część ze zdobytych danych dotyczy mieszkańców Korei Południowej, a nie Północnej. Rodzi to podejrzenia, że niektórzy spośród nich są tajnymi agentami. Sami hakerzy ostrzegli natomiast Koreę, że zamierzają wykasować wszystkie dane, jakie zapisane są na jej serwerach, a następnie doprowadzą do likwidacji rządu.