Nie wygrasz miliona wysyłając sms

Konkurs sms-owy „7420 Milion od zaraz” nie do końca jest faktycznym „milionem od zaraz”, który tak reklamuje swą twarzą Krzysztof Ibisz. O pieniądze trzeba błagać… na oczach widzów!

Po kilku emisjach programu „Milion od zaraz”, o którym przez kilka tygodni widzowie nie wiedzieli nic, poza tym, że trzeba wysyłać sms-y, wiemy już, jak zdobyć milion! Wystarczy ująć swą osobą widzów przed telewizorami, wymyślić szczytny cel, na który chce się przeznaczyć pieniądze z wygranej, opowiadać o biedzie i ciężkiej sytuacji życiowej, jednym słowem: robić wszystko, by widzowie przed telewizorami zdążyli przez tych kilkadziesiąt minut programu polubić nas, wzruszyć się naszą sytuacją i wysłać odpowiednią ilość sms-ów.

Jak to zrobić? Pomysły są różne, ale najważniejsze jest jedno: w czasie programu nikt nie jest w stanie sprawdzić, czy mówimy prawdę, czy nie, więc warto postarać się o wiarygodną na pierwszy rzut oka historię, która widzów zaczaruje. O główną nagrodę – niezwykle ciężko, musiałaby zagłosować na nas znaczna większość widzów, co procentowo wydaje się niemal niemożliwe. Jednak, jeśli się dobrze prosi (a Polacy uwielbiają, gdy się im płacze do ucha i błaga) – można zgarnąć ponad 300 tysięcy złotych lub inne wysokie nagrody pieniężne.

Przerażać może fakt, że wytypowanych potencjalnych zwycięzców ogląda cała Polska: a więc sąsiedzi, którzy usłyszą naszą prawdziwą lub pół-prawdziwa historię, rodzina, która pewnie za chwilę zapuka do drzwi po pożyczkę, czy pracodawcy, którzy niekoniecznie chcą, by ich później reprezentował przed kontrahentami szlochający wcześniej do telewizji mężczyzna. Cóż – takie prawa rynku, jednak przed wysłaniem sms-a na „Milion od zaraz” warto się zastanowić,czy jest o co walczyć, zwłaszcza, że można odejść z kwitkiem lub poczuciem kompletnego blamażu przed bliskimi.