Czy list motywacyjny to przeżytek?

Jeszcze do niedawna listy motywacyjne pisaliśmy na potęgę, w masowej ilości i do wszelkich firm, w których chcieliśmy dostać pracę. Czy ktoś je czytał?

Nie wiadomo, jednak pewne jest, że ta forma pisemna staje się przeżytkiem.

Czym jest list motywacyjny i czy w czasach, w których wysyłamy dziennie setki CV, ma sens dołączanie do każdego z nich takiego listu? Przede wszystkim list motywacyjny to sposób na pokazanie się pracodawcy nie od myślników i wypunktowań (czy w formie „od… do…”), ale bardziej prywatnie – dlaczego chcemy dostać taką i taką pracę, po co aplikujemy, co możemy dać od siebie firmie. I o ile w dużych korporacjach, w których przeprowadzana jest rekrutacja na wymagające i naprawdę dobrze płatne stanowiska, taki list ma niebagatelne znaczenie, o tyle jego sens zupełnie dewaluuje się w przypadku starania się o prace fizyczne czy mniej wymagające.

Ostatnio przeglądając ogłoszenia o pracę da się zauważyć, że list motywacyjny chcą od nas szefowie firm budowlanych, sprzątających, kurierskich czy zajmujących się produkcją opakowań. Jak napisać wówczas list motywacyjny? Najlepiej w ogóle go nie pisać – bo prawdopodobnie nikt go nawet nie przeczyta, nie wspominając nawet o sensie pisania listu, który ma przekonać pracodawcę o tym jak strasznie i z jakich wielkich pobudek chcemy zostać sprzątaczami, kelnerami, kucharzami lub budowlańcami.

Listy motywacyjne odchodzą więc powoli do lamusa, i choć jeszcze sporo czasu minie, nim pracodawcy, dodając sobie animuszu i powagi, przestaną w sprawie niektórych stanowisk wymagać od przyszłych pracowników listów motywacyjnych.