Meksykański narkobiznes wciąż kwitnie

O wojnie meksykańskiego rządu z tamtejszymi kartelami narkotykowymi jest bezustannie głośno. Dlaczego wojna, która trwa już od 5 lat, wciąż nie daje żadnych skutków?

Co wpływa na bezsilność policji? Świetnie kwitnący handel narkotyków sprawił, że w 2006 r. rząd Meksyku wypowiedział wojnę rodzimym kartelom. Jako że policjanci wielokrotnie byli werbowani do grup przestępczych, władze postanowiły dodatkowo współpracować w tej kwestii z wojskiem. Jednak, także ten pomysł nie dał oczekiwanych rezultatów.

Okazuje się, że nadal w wojnach gangów giną tu tysiące osób rocznie. Co więcej, są to nie tylko członkowie karteli i policjanci czy żołnierze, ale również cywile. Według statystyk, łącznie w ciągu tych kilku lat zginęło ok. 43 tysiące ludzi. Nie udaje się natomiast schwytać najgroźniejszych, w tym słynnego już Joaquina Guzmana. Amerykanie wyznaczyli za niego nagrodę w wysokości 5 milionów dolarów, lecz istnieje prawdopodobieństwo, że jest chroniony przez… władze Meksyku.

Co ciekawe, wojna z mafią narkotykową skutkuje nie tylko większą ilością ofiar, ale również wzrostem produkcji i sprzedaży narkotyków.

Rząd amerykański obliczył, że na przestrzeni ostatnich 5 lat ilość produkowanej heroiny wzrosła z 8 do 50 ton rocznie. Mówi się także, że ilość heroiny przechwytywanej na granicy Meksyku z USA wzrosła trzykrotnie.

Brak porozumienia między tymi dwoma państwami z pewnością nie sprzyja całej sytuacji, Meksykanie uważają, że nie byłoby tak ogromnego problemu, gdyby w Stanach Zjednoczonych nie istniał tak duży popyt na narkotyki, a USA uważa, że rząd mógłby przeciwdziałać handlowi narkotykami, gdyby policja i władza nie były skorumpowane.