Premier obiecuje refundację in vitro

Premier obiecuje refundację in vitro

Instituto Bernabeu (flickr)

Ustawa o in vitro nie powstanie. Dla tysięcy par w Polsce, które walczą z niepłodnością, to paradoksalnie dobra wiadomość. Zamiast niej zostanie napisany specjalny program Ministerstwa Zdrowia, dzięki któremu zabieg zapłodnienia pozaustrojowego będzie refundowany.

Sejmowe głosowanie w sprawie ustawy aborcyjnej pokazało, że Platforma Obywatelska jest bardziej konserwatywna niż można było przypuszczać. Za całkowitym zakazem aborcji opowiedziało się aż 40 posłów partii. Wewnętrzne różnice światopoglądowe mogły więc pokrzyżować plany premiera w sprawie zapłodnienia in vitro. Kłopoty zapowiadał już fakt, że w PO powstały 2 dotyczące go projekty ustawy – bardziej liberalny Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i bardziej konserwatywny Jarosława Gowina. Do tej pory pomysłodawcy nie wypracowali wspólnego stanowiska, o kompromis trudno. Istniała też obawa, że w ostatecznym głosowaniu ustawy nie poparliby niektórzy działacze PO. Stąd pomysł, by zamiast ustawy stworzyć autonomiczny program nadzorowany przez MZ i ministra Bartosza Arłukowicza.

Na czym miałby polegać? Przede wszystkim miałby być wsparciem dla osób, które nie mogą mieć dzieci w naturalny sposób, a niepłodność leczą od co najmniej roku. Nie rozróżniałby beneficjentów na małżeństwa i pary w związkach nieformalnych. Projekt miałby ruszyć już w połowie przyszłego roku i potrwać 3 lata. W tym czasie miałby objąć pomocą 15 tys. par – proporcjonalnie po 5 tys. par w roku. Refundacja z budżetu resortu zdrowia miałaby dotyczyć trzech pierwszych cykli zabiegu.

Nadrzędną wartością projektu promowanego przez Donalda Tuska jest uregulowanie kwestii zapłodnienia pozaustrojowego odpowiednimi procedurami. Wiadomo już jednak, że obiekcje do programu zgłaszają nie tylko PiS i Solidarna Polska, ale także partia koalicyjna. Premier może jednak liczyć na to, że uzyska aprobatę SLD i Ruchu Palikota.