Biura podróży toną w długach

W 2009 roku, czyli w szczycie kryzysu gospodarczego biura podróży zmagały się z rekordowymi długami. Teraz, choć echa kryzysu już przebrzmiały, ich sytuacja jest jeszcze gorsza.

W ciągu dwóch ostatnich lat liczba zadłużonych biur podróży, które mają problemy ze spłatą zobowiązań, wzrosła aż o 80 proc. Ich zadłużenie sięgnęło już 2,2 mln zł. To niepokojące tym bardziej, że ogólnie w Krajowym Rejestrze Długów liczba przedsiębiorstw zmagających się z kłopotami finansowymi w danym czasie zmalała z 396,7 tys. do 332,3 tys. Oznacza to, że branża turystyczna jest w naprawdę słabej kondycji, wakacyjne wycieczki dla wielu mogą okazać się więc ostateczną porażką.

Powyższe liczby pokazują tylko część problemu. KRD dotyczy bowiem należności niespłaconych w kraju. A biura podróży nawiązują przecież intensywną współpracę głównie z zagranicznymi firmami. Dlatego ich faktyczne zadłużenie jest jeszcze większe, niż podaje rejestr.

Dla turystów to zła wiadomość, ponieważ kłopoty biur podróży mogą mieć dla nich przykre konsekwencje. Tym bardziej, że spora część niespłaconych należności powinna trafić do ubezpieczycieli. Nie trafiła, więc polisa nie została uruchomiona. Oznacza to, że w przypadku bankructwa biura, jego klienci nie mogą liczyć na odszkodowanie. Niebezpieczeństwo leży o wiele głębiej. W rzeczywistości turyści mają bardzo ograniczone możliwości sprawdzenia wiarygodności touroperatora. Tym bardziej, że nie wszystkie upadające firmy znajdują się w rejestrze – tak jak to było w przypadku Orbis Travel i Selectorusa, tylko nieliczne upubliczniają informacje o swojej sytuacji finansowej.

Dane pokazują, że już połowa firm turystycznych tonie w długach. Ich sytuacji z pewnością nie poprawi sytuacja Północnej Afryce, która na dobre odstraszyła turystów od Egiptu czy Tunezji. To kraje, które dotychczas były największym źródłem dochodu polskich agencji turystycznych.