Wszystkie grzechy KRUS-u

optymalizacja KRUS

Mało kto jest zadowolony z polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. Na celowniku krytyków jest nie tylko ZUS, ale też KRUS, który pozwala rolnikom funkcjonować na preferencyjnych zasadach.

Składki w KRUS-ie są dużo niższe niż w ZUS-ie. Miesięcznie do kasy trzeba odprowadzić trochę ponad 120 zł, za co ma się zagwarantowane 800 zł brutto emerytury. Świadczenia nie są duże, niższe niż w ZUS-ie, jednak biorąc pod uwagę proporcje względem wysokości składki, bycie rolnikiem okazuje się świetnym interesem. Przez 30 lat wpłacimy do kasy 43 tysiące złotych, otrzymamy zaś (zakładając 20-letni okres pobierania emerytury) – 200 tysięcy.

Problem z KRUS-em nie kończy się na niesprawiedliwych przywilejach dla rolników. Preferencyjne ubezpieczenia społeczne przyciągają coraz większą ilość oszustów. Proceder ten nazywa się często „optymalizacją składek”. Wystarczy nabyć hektar ziemi, aby na papierze stać się rolnikiem. Osoba z takim areałem, jeśli wykonuje wolny zawód, pracuje w szarej strefie lub za granicą, może opłacać KRUS. Rośnie też liczba przypadków łączenia ubezpieczenia powszechnego z rolniczym, a więc równoczesnego opłacania KRUS-u i ZUS-u. W sieci pojawiają się nawet ogłoszenia firm, które załatwiają zakup ziemi i doradzają przy „optymalizacji składek”. Urzędnicy bardzo rzadko weryfikują ubezpieczonych, więc ryzyko jest nikłe.

Problemem KRUS-u nie są tylko takie przekręty. Kasa nawet bez nich funkcjonuje źle, nawet jeszcze gorzej niż ZUS. W 2011 roku wydatki KRUS-u wyniosły 16498,5 mln zł, z czego ze składek pochodziło zaledwie 1387,9 mln zł, 15120 mln zł zaś to dotacje z budżetu państwa. Taka niekorzystna proporcja w finansach utrzymuje się każdego roku, ponieważ krusowska składka jest po prostu za niska, nawet wobec niewielkich świadczeń, jakie później wypłacane są rolnikom.

Rząd zapowiada zmiany w KRUS-ie. Mówi się o stopniowym przekształcaniu kasy, aż do jej likwidacji (połączenia z ZUS-em). Jednak póki co koalicyjne rozmowy na ten temat utknęły w miejscu.