Albo GMO, albo wyższe ceny

Uprawa soi

Macomb Paynes (Flickr)

GMO z jednej strony wzbudza opór ekologów, z drugiej strony wielu ekonomistów wskazuje na genetycznie modyfikowaną żywność na jako nie tylko udogodnienie, ale nawet konieczność. Z raportu BGŻ wynika, że rezygnacja z pasz GMO przełoży się na wzrost cen jaj, drobiu i wieprzowiny.

GMO (Genetically Modified Organisms) przez niektórych postrzegane jest jako zagrożenie dla ekosystemu i człowieka, niosące ciężkie do przewidzenia konsekwencje, przez innych jest wskazywane jako zbawienie dla naszej wciąż powiększającej się i konsumującej coraz więcej cywilizacji. W debatach na ten temat strony używają różnych argumentów, zwolennicy głównie ekonomicznych. One mogą przemówić do przeciętnego konsumenta, ze względu na to, iż GMO to sposób na produkowanie tańszej żywności.

Na ekonomiczne aspekty GMO wskazuje Bank Gospodarki Żywnościowej. W swoim ostatnim raporcie ostrzega, że zrezygnowanie z pasz GMO przełoży się na wzrost cen żywności od kilku do nawet 20%. Obecnie kluczowy składnikiem pasz jest, eksportowana głównie z Argentyny, śruta sojowa GMO, która jest tańsza od niemodyfikowanej o 20-25%. „Ta wyższa cena śruty wolnej od GMO z różną siłą przełoży się na wzrost kosztów produkcji żywca i jaj. Szacujemy, że taki wzrost kosztu zakupu śruty sojowej, bez możliwości zastąpienia jej innymi surowcami, spowodowałby wzrost całkowitych kosztów produkcji od 3 do 12 proc. w przypadku trzody chlewnej, poprzez 4-15 proc. w przypadku kurcząt brojlerów i indyków, do 5-18 proc. w przypadku produkcji jaj spożywczych” – czytamy w raporcie.

Od 2006 roku ustawa o paszach zakazuje stosowania pasz GMO. Ze względu na zbyt niską produkcję roślin białkowych w naszym kraju, regulację tę objęto memorandum. Wygasa ono wraz z końcem tego roku i póki co nie są prowadzone prace nad jego przedłużeniem.