Walka z dopalaczami przegrana przez GIS

Walka z dopalaczami przegrana

Półtora roku temu Sanepid na polecenie Ministerstwa Zdrowia przeprowadził nalot na sklepy z dopalaczami. W wyniku akcji zamknięto punkty handlowe, a zebrane substancje psychoaktywne zatrzymano do badań. Jakie są ich wyniki? Wyników nie ma, bo stacje sanitarno-epidemiologiczne pieniądze na ekspertyzy wydały na paliwo i sprzęt komputerowy.

Do takich informacji dotarli dziennikarze radia RMF FM. Według zgromadzonych przez nich materiałów na do dyspozycji było 20 milionów złotych. Główny Inspektor Sanitarny otrzymał ok. 10 milionów  złotych, kolejne 10 milionów złotych trafiło do regionalnych stacji. Pieniądze te zostały wyodrębnione z budżetu państwa specjalnie na badania laboratoryjne prowadzone na zabezpieczonych próbkach dopalaczy. Tymczasem znacząca część tej kwoty została wydana na bieżące potrzeby regionalnych oddziałów Sanepidu. I nie chodzi wcale o groszowe wydatki. Na paliwo do samochodów urzędników, tonery do drukarek czy nowe krzesła w kilka miesięcy od października 2010 roku wydano setki tysięcy złotych.

W efekcie brakuje pieniędzy na przeprowadzenie niezbędnych dla sprawy testów. Zgodnie z raportem GIS-u udało się przebadać niecałe 50 procent zgromadzonego materiału dowodowego. Jako przyczynę urzędnicy wskazują właśnie brak środków finansowych.  Po ujawnieniu tego, na co zostały przeznaczone pieniądze z rezerwy celowej, sprawą ma zająć się Naczelna Izba Kontroli.

Okazuje się więc, że cała akcja skończyła się na ogromnym szumie medialnym, a wobec handlarzy dopalaczami nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Co więcej, może okazać się, że państwo będzie musiało wypłacić im horrendalne odszkodowania za bezzasadne działania. W sądach administracyjnych na decyzję czeka już w kolejce ponad sto skarg od dilerów dopalaczy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wyniku braku dowodów, sędzia będzie orzekał na ich korzyść, tym samym skazując państwo na milionowe zadośćuczynienia.