Dopalacze znów w sprzedaży

Dopalacze znów w sprzedaży

Brooks Eliot (flickr)

Minęły właśnie dwa lata od spektakularnej akcji policji i inspektorów Sanepidu, w wyniku której w całej Polsce zamknięto sklepy z dopalaczami i skonfiskowano ich towar, a jego próbki przekazano do laboratoriów. Następnie skierowano je na badania mające na celu udowodnienie ich niebezpiecznego składu.

To tyle w temacie walki z dilerami. Priorytetowy dla partii rządzącej problem nie został rozwiązany. Brak konsekwencji władz, zdecydowanych działań i przede wszystkim wyczerpujących ekspertyz, które mogłyby stanowić poważny dowód przeciwko handlarzom substancjami narkotycznymi sprawia, że dystrybutorzy dopalaczy są bezkarni. Znów wprowadzają je na rynek. Tym razem jednak już nie jako produkt kolekcjonerski, a odżywki do kwiatów, kadzidełka albo środki do czyszczenia komputera.

Tymczasem sprawa dopalaczy toczy się już od 24 miesięcy. W październiku 2010 zapadła decyzja o wyodrębnieniu specjalnego budżetu przeznaczonego wyłącznie na badania składu substancji psychoaktywnych. W sumie wszystkie oddziały terenowe sanepidu otrzymały 10 milionów złotych. Wiadomo już jednak, że pieniądze z puli nie zostały spożytkowane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Rozdysponowano je na paliwo do samochodów służbowych inspektorów oraz sprzęt komputerowy. Na przebadanie czeka więc ciągle ok. 50 proc. pobranych materiałów dowodowych.

Dopiero teraz jednak, w listopadzie 2012 roku, sprawą zajęło się CBA. Pod lupę wzięło działania podejmowane w kwestii dopalaczy w krakowskim Sanepidzie. Skontroluje zarządzanie budżetem przeznaczonym na walkę z narkotykami.