Złote Lwy przyznane po raz 36

11 czerwca w Gdyni zakończył się 36. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Wyniki obrad jury były wielkim zaskoczeniem – faworyt do zwycięstwa został niezauważony.

Przed rozpoczęciem festiwalu trudno było jednoznacznie wskazać konkretny film, który zasłużył na miano tego najlepszego. Poziom był wyjątkowo wysoki, konkurencja duża, tym bardziej, że w tegorocznych zmaganiach wzięło udział tylko 12 , a nie około 20 najlepszych filmów. Młodzi reżyserzy pokazali się z jak najlepszej strony. W trakcie pokazów krytycy przeważali jednak szalę na korzyść Wojciecha Smarzowskiego.

Filmem, który w tym roku reżyser pokazał w Gdyni, była „Róża” osadzona w latach 1945-1947 na Mazurach. Zebrała wyśmienite recenzje i było już niemal pewne, że Złote Lwy zostaną przyznane właśnie jej. Jednak jury pod przewodnictwem Pawła Pawlikowskiego zaskoczyło wszystkich. Najlepszym filmem ogłosiło „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego, który przez wielu w tym wyścigu nie był brany pod uwagę. Głównie dlatego, że został już doceniony zarówno w Polsce, jak i na świecie – jest m.in. laureatem Złotych Orłów 2011 oraz zwycięzcą festiwalu filmowego w Wenecji. Wydawało się więc, że jego obecność w gdyńskim zestawieniu ma charakter wyłącznie symboliczny.

Tymczasem film okazał się także tutaj prawdziwym triumfatorem. Przypadły mu nagrody w kategoriach:

  • najlepszy film honorowany nagrodą Złote Lwy,
  • reżyseria,
  • zdjęcia,
  • montaż,
  • muzyka.

Obstawiana „Róża” nie zajęła nawet drugiego miejsca. Srebrne Lwy trafiły do „Sali samobójców” Jana Komasy. „Róża” musiała pocieszyć się nagrodą dla najlepszego aktora pierwszoplanowego – Marcina Dorocińskiego, który zagrał byłego AK-owca. Poza tym została doceniona przez dziennikarzy, którzy przyznali jej swoją nagrodę.

Nagroda dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej trafiła w ręce Romy Gąsiorowskiej, która w Gdyni reprezentowała obraz „Ki„.