In vitro – cud czy morderstwo?

In vitro - cud czy morderstwo?

34 lata temu, w Wielkiej Brytanii, na świat przyszło pierwsze dziecko urodzone dzięki metodzie in vitro. Od tego czasu, ludzie zmagający się z chorobą niepłodności, w ten sposób spełniają swoje marzenia o powiększeniu rodziny. Wciąż jednak, w XXI wieku, in vitro jest zabiegiem kontrowersyjnym, przez niektóre środowiska uważanym za morderstwo.

Louise Brown, bo tak ma na imię pierwsze dziecko poczęte w wyniku zapłodnienia in vitro, dała nadzieję parom na całym świecie, że mimo niepłodności, urodzenie dziecka jest możliwe. Od 1978 roku metoda in vitro dała życie 5 mln dzieci na całym świecie – takie dane udostępniono podczas konferencji naukowej w Stambule. Oczywiście są to dane szacunkowe, ponieważ od 2008 roku, nie prowadzi się statystyk na ten temat. Bazując jednak na dostępnych informacjach, naukowcy przypuszczają, że rocznie wykonuje się ok. 1,5 mln zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego, z których ok. 20 proc. kończy się sukcesem. Biorąc pod uwagę szerszą perspektywę – na świecie każdego roku rodzi się 130 milionów dzieci – 0,3 proc. z nich to „dzieci z probówki”.

In vitro, jak nazywają je zwolennicy, to cud medycyny. Jego twórca za opracowanie, wdrożenie i ustalenie standardów tej metody, dopiero w 2010 roku, jako 85-latek otrzymał Nagrodę Nobla. Wówczas spory na tle etycznym rozgorzały jeszcze bardziej, a dyskusja na temat tej metody rozmnażania nabrała rumieńców. Nie milknie do dziś. Środowiska konserwatywne są zdania, że Robert Edwards przyczynił się tylko do zabijania embrionów. Kościół nie widzi jego zasług w ogóle i uważa, że in vitro powinno być zupełnie zakazane.

Choć w Polsce zabiegi zapłodnienia pozaustrojowego wykonuje się od 1987 roku, ich status wciąż jest przedmiotem przepychanek prawnych. Kolejne partie rządzące i opozycja próbują stanowić prawo na swoją modłę. Obecnie w Polsce także batalia przybrała na sile. Swoje projekty ustaw o in vitro przygotowują zarówno PO, jak i PiS. Nie trudno domyślić się, że najbardziej radykalne rozwiązania proponuje partia Jarosława Kaczyńskiego. Domaga się, by w kraju in vitro było nielegalne, co więcej jego wykonanie zagrożone było co najmniej grzywną lub karą pozbawienia wolności do lat 2.

Po przeciwnej stronie barykady są pomysły posłów PO. Małgorzata Kidawa-Błońska opracowuje ustawę, która dopuszcza, by in vitro było dopuszczalne zarówno dla małżeństw, jak i par w związkach niezalegalizowanych, a także samotnych matek. Inny projekt jest autorstwa Jarosława Gowina – ten dopuszcza wykorzystanie metody in vitro tylko w przypadku małżeństw. Zakazuje także mrożenia embrionów i wytwarzania ich maksymalnie dwóch.