Niski standard nauki jazdy motocyklem

Prawo jazdy kategorii A uprawnia do jazdy motocyklem. Na jego zdobycie decyduje się coraz więcej osób. Niestety narzekają na jakość kursów prowadzonych w polskich ośrodkach.

Ze strony kursantów padają zarzuty głównie wobec kompletnego braku zaangażowania ze strony instruktorów. Chociaż motor prowadzony przez niekompetentnego kierowcę może być bardzo dużym zagrożeniem, proces wydawania uprawnień kategorii A jest wciąż traktowany z lekceważeniem. Osoby prowadzące kurs wpadają w rutynę, nie starają się nawet przekazać istotnej wiedzy, a jeśli już to robią, to w sposób monotonny i nudny.

Według relacji kursantów standardem jest, że na zajęciach z teorii nie są podawane żadne szczegółowe, istotne informacje dotyczące prowadzenia i eksploatacji jednośladu. Z kolei, gdy już przejdą do części praktycznej limit godzin, jakie kursant musi wyjeździć, traktują jako przykry obowiązek do odpracowania. Na placu manewrowym bardzo często zlecają wykonywanie jednego, dwóch manewrów przez godzinę, samemu nie trudząc się nawet obserwowaniem i pouczaniem kursanta – często udają się do pomieszczenia socjalnego i oglądają telewizję.

Inną skandaliczną praktyką jest „łączenie godzin”. Instruktor na jedną porę umawia dwóch a nawet trzech kursantów. Jeżdżą oni na zmianę, jednak w ewidencji dla każdego podawany jest łączny czas jazdy. W praktyce wygląda to tak, że np. w ciągu 3 godzin 3 kursantów jeździ po godzinie, a w papierach instruktor wpisuje po 3 godziny dla każdego z nich.

Brakuje także informacji na temat tego, jak jeździć motorem bezpiecznie. Każdy użytkownik jednośladu wie, że odpowiedni strój jest tu niezwykle ważną sprawą. Tymczasem na kursach zazwyczaj brakuje jakiejkolwiek informacji na ten temat. Co więcej, bywa że kursant musi jeździć w za dużym kasku, który nie dość, iż nieskutecznie chroni przed obrażeniami, to utrudnia samą jazdę.