Paliwo drożeje, kwitnie przemyt

kwitnie przemyt paliwa

mjaniec (Flickr)

Ostatnie lata były bardzo dotkliwe dla portfeli kierowców. Ceny na stacjach pięły się w górę jak szalone. Efektem jest rosnący przemyt paliw z Rosji i Białorusi.

Gdy w zeszłym roku cena za litr paliwa osiągnęła poziom około 5 złotych, większość kierowców była przekonana, iż drożej być już nie może, bo taka stawka to i tak skandal. Tymczasem obecnie płacą już prawie złotówkę więcej. Jednym z efektów drożyzny na rynku paliw jest rosnący przemyt. Szmuglowanie oleju napędowego i benzyny z Rosji oraz Białorusi znowu stało się bardzo opłacalne, jako że są one tam ponad dwukrotnie tańsze.

Zanim paliwo zza wschodniej granicy trafi do baku polskiego kierowcy, musi zostać przemycone przez granicę. Metody są różne. Najpopularniejsza to krótkie wypady tuż za granicę samochodem z dużym bakiem. Dlatego niezwykle wzrosła popularność starych VW Passatów, do których można zatankować aż 100 litrów. Jednak prawdziwym cudem dla przemytnika jest dostawczak Volkswagena produkowany na potrzeby niemieckiej poczty – auto wyposażono w potężny zbiornik o pojemności 200 litrów. Kwitnie też zorganizowana turystyka paliwowa – grupy osób przejeżdżają granicę autokarem, tylko po to, by na najbliższej stacji zalać do pełna i wrócić z kilkuset litrami paliwa do Polski.

Inaczej działają hurtowi szmuglerzy. Importują olej opałowy, na który obowiązuje niższa stawka akcyzy. Towar wędruje przez łańcuch pośredników, po drodze w dokumentach olej zamienia się na napędowy. Ostatni pośrednik znika, zanim zdąży się rozliczyć z akcyzy i VAT-u. Tona takiego paliwa jest nawet o 300 złotych tańsza, niż nabywana hurtowo w Orlenie.

[źródło: wyborcza.biz]