Tagi

Powiązane wpisy

Podziel się

Rząd chce kupić laptopy dla uczniów

Rząd chce wrócić do pomysłu z 2008 roku, kiedy to w ramach programu „Komputer dla ucznia” planowano dofinansowanie zakupu laptopa dla każdego ucznia gimnazjum.

Nauczycieli skierowano na szkolenia, które zdążyły pochłonąć ponad 16 milionów złotych, zanim w obliczu problemów finansowych zdecydowano się w 2009 odstąpić od realizacji programu. Mimo iż zamysł był taki, aby komputery kupowane były częściowo z pieniędzy budżetowych, częściowo ze środków rodziców, to jednak obciążenie finansowe okazało się i tak zbyt duże. Po niemal dwóch latach od zawieszenia realizacji pomysłu premier Tusk ogłasza kolejne podejście. Teraz jednak komputery miałyby trafić do pierwszaków ze szkół podstawowych.

Wydaje się, iż sytuacja finansowa nie uległa jakiejś specjalnej poprawie. Nadal jest bardzo ciężko, a budżet konstruuje się pod znakiem cięć i oszczędności. Skąd więc rząd zamierza wysupłać niezbędne środki? Będą one pochodziły z opłat koncesyjnych, jakie operatorzy telefonii komórkowej wniosą za użytkowanie częstotliwości 3G. Łączne wpływy z tego tytułu mają wynieść 900 milionów euro, z czego rząd chce zatrzymać jedynie 10%. Reszta opłat ulegnie konwersji – 560 milionów pójdzie na modernizację sieci, a 240 milionów na laptopy dla uczniów.

Najwięcej kontrowersji wzbudzają kalkulacje rządu. Według nich koszt jednego netbooka to… 400 złotych. Co więcej, w cenie tej ma się znaleźć gwarancja, ubezpieczenie, oprogramowanie, serwis oraz szkolenia i laptopy dla nauczycieli. Wszyscy ludzie związani z branżą zgodnie twierdzą, iż jest to nierealne. Aby zorientować się, jaka jest cena tego typu sprzętu, wystarczy rozejrzeć się chociażby po internetowych sklepach. Na tej podstawie dolną granicę można by ustalić na około tysiąc złotych. Zastanawia więc, skąd rząd wziął swoje wyliczenia – czy mają one oparcie w czymkolwiek więcej niż przekonania urzędników?

Krytycy pomysłu mają też sporo wątpliwości co do kompetencji nauczycieli. Co prawda zapowiada się wznowienie przerwanych szkoleń. Jednak sceptycy uważają, iż młodzież lepiej orientuje się w obsłudze komputera i ich opiekunowie będą się czuli tym skrępowani. Faktem jednak jest, że do pracy w szkołach trafiają już ludzie z pokolenia wychowanego na pierwszych, 8-bitowych maszynach, mający do czynienia ze sprzętem elektronicznym od jego zarania. Ich biegłość w posługiwaniu się takimi urządzeniami jest wysoka i bez problemu pozwala na zapanowanie nad procesem edukacji opartym na multimedialnych narzędziach. Większym problemem może być niechęć i nieumiejętność wykorzystania internetu w nauczaniu. Wymagałoby to konkretnych pomysłów i metod, najpierw opracowanych, a później wdrożonych do stosowania.

Ze względu na to, że komputery i tak znajdują się w 91% polskich domów, pojawiają się opinie, iż pieniądze przeznaczone na zakup laptopów powinny być raczej poświęcona na rozwój darmowego internetu oraz internetowych platform łączących szkołę i dom, tak aby uczeń mógł np. bez problemu odrobić pracę domową online.