Urlop na żądanie tylko w nagłych wypadkach

Pracodawcy chcą wpowadzenia ograniczeń w urlopie na żądanie. Ich zdaniem pracownicy go nadużywają. Twierdzenie to jest jednak nieuzasadnione.

Okazuje się, że w 2010 roku tylko 2 na 5 pracowników skorzystało w ogóle z tej formy urlopu. Dokładnie stanowią oni grupę 37 proc. polskich pracowników. Pozostali (63 proc.) w ogóle nie wykorzystali urlopu na żądanie i wszystkie dni wolne od pracy odpowiednio wcześniej ustalili z pracodawcą.

Co więcej osoby, które w wyniku wyjątkowych okoliczności losowych zdecydowały się na wykorzystanie urlopu na żądanie zrobiły to zaledwie raz lub dwa razy w roku, choć obecnie mają prawo do czterech dni zwonienia w tej formie. O jeden dzień w ostatniej chwili poprosiło 12,77 proc. pracowników, a o dwa dni 10,33 proc. pracowników. 100 procent żądanych dni wolnych wykorzystało 8,7 proc. pracowników. Pozostali wykorzystali trzy dni urlopu na żądanie w przeciągu 12 miesięcy.

Mając takie trudno więc przyznać rację pracodawcom, którzy od jesieni 2010 roku bardzo napierają na zmiany w kodeksie pracy. Chcą ograniczeń co do liczby dni wolnych na żądanie, a także co do sposobu informowania o nich pracodawcy. Zmiany w urlopie na żądanie miałyby zmniejszyć wymiar urlopu aż o 50 proc. w skali całego roku. Powstaje tu więc pytanie czy rzeczywiście słusznie. W porównaniu z wynikami sondażu przeprowadzonego przez jeden z portali o tematyce pracowniczej, zarzuty o nadużywaniu urlopu na żądanie wydają się przesadzone.

Zaledwie nieliczny odsetek pracowników idzie na nagłe zwolnienie z błahych powodów. Większość korzysta z tego przywileju tylko w ostateczności. Obecnie bowiem Polacy za bardzo boją się bezrobocia, by pozwalać sobie na tak nierozsądne posunięcia.