Zakaz palenia niszczy europejskie puby

Zaostrzanie przepisów antynikotynowych to priorytet dla UE. Restrykcyjne przepisy dotyczące zakazu palenia niszcząco wpływają jednak na europejski biznes. Obie strony sporu są nieugięte.

Przeciw ograniczeniom najgłośniej protestują Hiszpanie. Mają jednak swoje powody, w ich kraju zakazy są najbardziej rygorystyczne. Od 2 stycznia 2011 roku w Hiszpanii obowiązuje generalny zakaz palenia. Oznacza to, że w miejscach użytecznośći publicznej zakazuje się nawet wydzielania specjalnych stref dla palaczy. W praktyce więc Hiszpanie mogą palić jedynie we własnym domu, przy dozie szczęscia także na ulicy, o ile akurat nie znajdują się w pobliżu szkoły, urzędu, szpitala, itd.

Taka sytuacja może już wkrótce spowodować problemy w biznesie. A na to nie godzą sę hotelarze, restauratorzy czy właściciele pubów i barów. Dlatego też postanowili wyjść na ulicę i potestować przeciwko uciążliwym przepisom. Do demonstrantów dołaczyła nawet hiszpańska rzeczniczka praw człowieka, która twierdzi, że tak ogromna marginalizacja palaczy ogranicza ich wolność. Wszyscy uczestnicy protestu w Palencii są zdania, że ich lokale opustoszeją i będą musiały zostać zamknięte. Taki los spotkał przecież puby i bary w Anglii i Francji, choć tam przepisy dopuszczają tworzenie palarni.

W obu wymienionych krajach przepisy antynikotynowe weszły w życie w 2007 roku – w Anglii w lipcu, a we Francji w lutym (choć w lokalach gatronomicznych zakaz zaczął obowiązywać dopiero w styczniu 2008). Branża restauratorska odczuła go w obu przypadkach bardzo boleśnie. W Anglii puby upadały średnio w liczbie 40 na miesiąc. Do 2009 roku we Francji ubyło ich 500 z 40 tys. Skala zjawiska mogłaby być większa, jeśli władze zdecydowałyby się na całkowite wykluczenie papierosów z życia publicznego.

Zakaz palenia w miejscach publicznych wprowadzony jest w większości krajów Unii. Do ich grona w listopadzie 2010 roku dołączyła także Polska. Wbrew powszechnym obawom polska branża gastronomiczna dostrzega póki co plusy ustawy antynikotynowej. Chwali sobie, że w restauracjach i w barach pojawiają się nowi klienci.