Tytuł doktorski już po licencjacie

Polski system edukacji pozostawia wiele do życzenia. Ilu jest specjalistów, tyle i pomysłów na zmiany w szkolnictwie. W wyższym szykuje się rewolucja.

Z najnowszych planów Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że już niebawem najlepsi studenci w kraju będą mogli szybciej uzyskać tytuł doktora. Wszystko dlatego, że będą mogli pominąć etap pisania pracy magisterskiej i od razu po ukończeniu studiów inżynierskich bądź licencjackich przystąpić do przewodu doktorskiego i pisania pracy autorskiej. Zajmie im to tradycyjnie cztery lata.

Ministerstwo przewiduje, że taką szansę mogą dostać tylko najlepsi z najlepszych. Jak ich jednak wyłonić spośród tylu talentówi spośród tylu kierunków? Sprawę ma załatwić konkurs organizowany co roku przez ministerstwo. 100 studentów z najlepszymi wynikami będzie mogło ominąć studia magisterskie. Póki co nie wiadomo jeszcze, jaki będzie regulamin konkursu, ani jakie kryteria będą w nim uwzględnione. Wiadomo jednak, że cała setka na rozwój badań otrzyma stosowne stypendium, zwane Diamentowym Grantem.

Projekt resortu budzi jednak wiele obaw. Największa jest o to, czy student zaledwie po trzech latach nauki na uniwersytecie będzie w stanie świadomie określić swojej priorytety naukowe. Studia to przecież czas poszukiwania zainteresowań, które kształtują się najczęściej właśnie na IV i V roku studiów. Trudno wymagać więc od 22-latków, by już po licencjacie byli dojrzali do określenia swoich naukowych celów. Innym problemem mogą być kłopoty z odnalezienim się w nowej sytuacji. Dwa lata pracy nad magisterką są pierwszą poważniejszą przygodą z badaniami naukowymi. W tym czasie można poznać jej specyfikę, a to pozwala świadomie podjąć decyzję i uniknąć rozczarowania podczas ewentualnej pracy nad doktoratem.

Jest też ryzyko, że projekt będzie dyskryminował studentów, których tok studiów jest bardziej rozbudowany. Kłopoty ze skorzystaniem z nowego rozwiązania mogą mieć np. studenci akademii medycznych.