Widmo likwidacji uczelni wyższych lis12

Tagi

Powiązane wpisy

Podziel się

Widmo likwidacji uczelni wyższych

Uczelnie wyższe rozpoczynają bój o utrzymanie

James F Clay (flickr)

Niż demograficzny dla szkół wyższych oznacza jedno – brak studentów, a zatem brak pieniędzy na funkcjonowanie placówki. W konsekwencji jedyną drogą może okazać się likwidacja uczelni. O ile do tej pory szkołom udało się utrzymać na powierzchni, tak w najbliższym czasie na mapie edukacyjnej Polski może pozostać mniej niż połowa z nich.

Wyliczenia, jakie przeprowadziła Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan, dla właścicieli szkół nie są optymistyczne. W ostatnich latach każdego roku coraz mniej studentów rozpoczyna edukację na pierwszym roku studiów wyższych. Wynika to z tego, że do uczelni wchodzi właśnie młodzież urodzona w czasach niżu demograficznego początku lat 90. Statystyki są bezlitosne. W najbliższych latach sytuacja nie ulegnie poprawie. Już do 2015 roku przestanie istnieć ok. 200 z 338 niepublicznych szkół wyższych. Prognoza długoterminowa także nie jest krzepiąca. Szacuje się, że w 2025 roku aktywnie działać będzie zaledwie 50 szkół.

Już w tym roku widać, jak trudna jest walka o utrzymanie się na rynku. Szkoły wyższe chwytają się każdego możliwego pomysłu promocji i na wszelkie sposoby zachęcają studentów do kandydowania o miejsce na wybranym kierunku. Nie trudno się więc dziwić, że wymagania wobec przyszłych żaków są do granic możliwości zaniżone. Do tego stopnia, że niektóre placówki sprzedają swoje indeksy za pół ceny na portalach oferujących zakupy grupowe. Inne z kolei kuszą bonusami dodawanymi do indeksu – laptopy, aparaty fotograficzne czy semestr gratis to już powszechna praktyka.

Ale nawet taka strategia nie da oczekiwanych rezultatów na dłuższą metę. Po pierwsze szkoły prywatne muszą stworzyć konkurencyjną ofertę bogatą w oryginalne kierunki odpowiadające zapotrzebowaniu rynku pracy. Po drugie w pojedynkę raczej nie dadzą sobie rady. Dlatego wyjściem z sytuacji jest konsolidacja. Spojenie kilku placówek w jedną grupę. W ten sposób łatwiej o utrzymanie ciągłości rekrutacji, a także o oszczędności, które pozwalają przetrwać nawet okres wzmożonego niżu demograficznego.