Bezrobocie wśród absolwentów nie spada

Od kilku lat liczba studentów w Polsce utrzymuje się na stałym poziomie. Jest ich ok. 2 mln. Kształcą się w ok. 450 szkołach wyższych, z czego tylko 131 to uczelnie państwowe.

Duże zainteresowanie studiami wyższymi sprawia, że jak grzyby po deszczu powstają nowe, prywatne uczelnie. Najczęściej sprofilowane są na kierunki, które są najbardziej oblegane, a zatem humanistyczne, administracyjne czy związane z marketingiem. Choć jakość ich kształcenia nie zawsze jest najwyższa, chętnych do studiowania nie brakuje. W Polsce skok liczby studentów jest przecież najwyższy w Europie.

Bo obecnie w polskim studiowaniu nie chodzi przecież o poszerzanie wiedzy, zdobywanie kwalifikacji czy umiejętności. Wynika ono raczej z błędnego przeświadczenia, że bez dyplomu uczelni wyższej przyszłość rysuje się tylko w czarnych barwach. Często studia są też odroczeniem bezrobocia na kilka lat, co sprawia, że studenci wpadają w błędne koło. Chcąc uciec przed brakiem zatrudnienia, w rzeczywistości nie robią nic, co faktycznie pomogłoby im zmienić swoją sytuację. Stąd też taka liczba studentów, którzy wybierają jakiekolwiek studia (najczęściej takie, na które nałatwiej się dostać), które w żaden sposób nie ułatwiają im startu w życiu zawodowym.

Wręcz przeciwnie. Okazuje się, że dyplom, za którym nie idą żadne konkretne umiejętności poparte doświadczeniem, jest niewiele warty. Udowadniają to najnowsze statystyki urzędów pracy. Wynika z nich, że w styczniu 2011 roku w Polsce jako bezrobotnych zarejestrowanych było aż 38,8 tys. absolwentów. Wszyscy poniżej 27 roku życia. Co gorsze, liczba ta jest już dwa razy większa niż jeszcze w 2007 roku.

Ten dramatyczny obraz bezrobocia wśród młodych pokazuje, jak bardzo rynek pracy przesycony jest już masą wykształconych ludzi. Jednak wykształconych często tylko w teorii, w kierunkach nietożsamych z zapotrzebowaniem. Wciąż bowiem firmy w Polsce odczuwają braki na stanowiskach technicznych. Polski system edukacji zmierza w niewłaściwym kierunku, gołym okiem widać, że przyczynia się do zasilania szeregów bezrobotnych.

Istnieje więc duża potrzeba uświadamiania o problemach rynku pracy już na wczesnych etapach edukacji. Stąd pomysł, by do szkół gimnazjalnych wprowadzić doradców zawodowych. Ich zadanie polegałoby na wskazaniu uczniom sfer, w których brakuje specjalistów, a więc takich, w których szybko znaleźliby zatrudnienie. Istnieje również konieczność uświadamiania młodzieży, że kariera zawodowa tylko w niewielkim stopniu zależy od wyższego wykształcenia. Obecnie pracodawcy bardziej stawiają na wymierne umiejętności i doświadczenie, których nie da się zdobyć, podczas krótkiego stażu studenckiego.